wtorek, 28 maja 2013

Rossmanowe zakupy i u mnie

Rossmanowa promocja - 40% to nie lada gratka dla wielu kobitek - świadczą o tym ogołocone lub przynajmniej przebrane półki w sklepie :). Żal byłoby z niej nie skorzystać ;) No chyba, że się akurat nie ma totalnie funduszy albo się nikomu nic nie kończy z kolorówki albo pielęgnacji buziaka - choc jeśli chodzi o to drugie czy jest taka kobieta?? :)
Przyznaję szczerze - zaszalałam. Zwłaszcza jeśli idzie o kolorówkę, bo ogólnie mam jej sporo i oprócz kończącego się podkładu miałam się czym malować. Zdecydowanie miałam. Jako jednak, że makijażem się interesuję i jest to niejako moje hobby, mam plik na kompie gdzie zapisuję rzeczy, które mnie kręcą ;),  czyli które chciałabym wypróbować. Zasada jest jedna - praktycznie nigdy nie kupuję rzeczy z tej listy bez promocji.
Z pielęgnacji kupiłam wszystko co i tak musiałabym kupić w przeciągu dwóch najbliższych tygodni. No może oprócz serum do twarzy - to była dość spontaniczna decyzja ;) Myślałam o nim ale bez tej promocji żyłabym sobie szczęśliwie bez niego. Co nie znaczy, że nie śmieje mi się mordka, że się nim będę pacykować ;) Powiedzmy, że to prezent od siebie samej na imieniny, które miałam w Dzień Matki :)
W Rossmanie byłam trzy razy :D Dodam jeszcze, że ja tak w ogóle, jestem Rossmanowa dziewczyna - jestem ZAWSZE na bieżąco z gazetkami. Myślę, że przynajmniej trochę oszczędzam dzięki temu swój portfel... (albo chcę w to wierzyć). Oprócz tego, że lubię kosmetyki to lubię też raczej przemyślane zakupy - dzięki temu nie żałuję potem wydanych pieniędzy i mam zawsze to co używam bez zbędnych niewypałów. No chyba, że idzie o kolorówkę bo na pewno nie będę w stanie sama zużyć tego co mam przed upływem terminów ważności. Co nie znaczy, ze kupuję i leży to odłogiem. Z pielęgnacji nie dubluję produktów - 5 otwartych kremów czy balsamów to dla mnie nie do pomyślenia! Zanim coś kupię zastanawiam się czy aby na pewno tego potrzebuję, czytam o danym produkcie opinie, planuję, szukam - odkąd tak robię bardzo rzadko trafiam na coś co mi się później nie sprawdza, jest tzw. bublem. Poza tym lubię to i już.
Wracając do zakupów. Robiłam 3 podejścia.
Za pierwszym razem poszłam bez listy i kręciłam się w kółko sama nie wiedząc co wziąć a czego nie brać. Tym bardziej, że ciężko było spokojnie postać przy szafach czy półkach i się zastanowić bo jednak kobiety szalały ;P i mało przyjemnie było gdy ktoś ciągle się przepychał i popychał. Skończyło się na pudrze dla Mamy i długo planowanym cieniu w kremie Color Tatoo. Na podkład nie mogłam się zdecydować.
Wróciwszy do domu, zasiadłam do swojej listy, zrobiłam przegląd kończących się kosmetyków i za drugim razem byłam już przygotowana ;)
Do koszyka trafiły: 
1)puder prasowany bo od jakiegoś czasu mam jedynie sypkie a jednak do torebki przydaje się wrzucić coś do poprawek,
2) płyn micelarny, który już jutro zastąpi pustą butelkę płynu z biedronki, 
3) MF lipfinity, ponoć trzyma się pierwszorzędnie - kupiłam z myślą o pannie młodej, którą mam w sierpniu malować. Od dawna czekałam na jakąś promocję tego produktu. Swatche na ręce rzeczywiście były nie do zdarcia.
4) tusz o którym słyszałam wiele dobrego - obecny tusz już zbliża się do końca,
5) kredka do ust, którą polecała RedLipstickMonster a ja mam niemal zerowe doświadczenie z konturówkami to chcę coś takiego wypróbować,
6) lakier do ust L'Oreal Shine Caresse - w normalnej cenie bym się nie skusiła ale z zakupu jestem obłędnie zadowolona - już po dwóch dniach jestem tym produktem oczarowana, co rzadko mi się zdarza z produktami do ust,
7) lakier do paznokci, nowość Rimell - chciałam kupić czerwień ale ten kolor zdobył moje serce, 3 razy go wyjmowałam i wkładałam do koszyka ;)
Znowu nie kupiłam podkładu - nie było mojego koloru. Pani ekspedientka powiedziała mi, że będą mieli jeszcze dostawę we wtorek. Pomyślałam, że zajrzę bo jednak go potrzebuję. I dziś, we wtorek, kolor podkładu Rimmel był, a przy okazji wzięłam Bourjois Helthy Mix bo na lato jednak coś lżejszego się przyda. Mam nadzieję, że go nie sknocili tymi zmianami. Niby ładna ta szklana buteleczka ale ja wolałam poprzednie plastikowe opakowanie airless. Zobaczymy jak formuła...
Dzisiejsze zakupy:
1) mleczko do demakijażu dla Matuli,
2) serum do twarzy Tołpa,
3) podkłady,
4) lakiery do paznokci - w końcu czerwień Rimmel (przyjemnie i szybko się rozprowadzają) i bardzo ciekawy szaroniebieski z miss sporty.
Kupiłam też krem dla Mamy. I razem zakupy dla niej wyglądają tak:
Myślę, że jeśli nawet dla siebie niczego się nie potrzebuje, warto się zastanowić czy nie zbliża się jakaś okazja, gdzie kosmetyk byłby dobrym prezentem, tak jak ja kupowałam rzeczy dla Matuli, i wykorzystać jutrzejszy, ostatni dzień promocji :)

niedziela, 12 maja 2013

Po przerwie

Na blogu zapanowała cisza na dwa miesiące. Może nie jestem najlepsza w regularnej publikacji postów tak w ogóle, ale teraz to już przesadziłam :)
Poniżej - zdjęcie wiosennej trawy na działce rodziców w okolicach beczki na wodę. Strasznie podoba mi się to zdjęcie! :)

niedziela, 7 kwietnia 2013

Nowości/Zaległości/Mix ostatnich dni

Święta minęły jak z bicza strzelił, pierwszy tydzień w pracy w zasadzie też. Nie mam na nic czasu, mam mnóstwo różnych zaległości bo jeszcze nie wdrożyłam się odpowiednio w nowy rytm, a i stres robi swoje - nowe miejsce, nowi ludzie, nowe obowiązki sprawiają, że jestem jednak spięta a do domu wracam bez energii i strasznie senna. Na pewno spowodowane jest to także tym, że jeszcze dobrze nie przestawiłam się po zmianie czasu, o wysysającej z sił, przydługiej zimie nie wspominając ;)
Jestem bardzo szczęśliwa, że wreszcie coś się ruszyło w kwestii mojego zatrudnienia, wkrótce złapię nowy rytm, przyzwyczaję do nowości i zacznę mieć po pracy więcej chęci do czynności innych niż spanie :). No i wiosna ponoć człapie JEDNAK do nas. W tym momencie aż się już w nią wierzyć nie chce :) Pewnie będzie tydzień, dwa wiosny a potem lato ;)


 Gołębiowe obserwacje - co poradzić, nudne ale lubię je :)
 Taki mały kontrast...
Porządki w ciuchach. Część zimowych rzeczy już odessane w worze.
Sęp ;) przy świątecznym stole - u teściów.

poniedziałek, 18 marca 2013

Mix ostatnich dni

Wiosna nam się nieco wycofała a w co niektórych regionach zawiało i zasypało śniegiem niczym w styczniu - na przykład u mnie. Szczerze powiedziawszy przez całą zimę nie było takiego jej uderzenia jak teraz, w marcu... Dobrze, że chociaż jest słońce...
Przez dwa dni tak sypało i wiało, że zaparkowanie na osiedlu graniczyło z cudem a miasto oczywiście sparaliżowało...
Okien to ja jednak nie umyję zbyt szybko :) A już miałam taka wiosenna wenę ku temu ;)

Długo nic nie pisałam bo miałam kilka pilniejszych rzeczy - przygotowanie do rozmów o prace itp.
Póki co moja sytuacja jednak bez zmian... Gdy słyszę dzwonek telefonu - żołądek mi się ściska. A potem, w 80% przypadków okazuje się, że to albo Mężaty albo rodzice.
W Dzień Kobiet Mężaty przygotował mi kąpiel :) Ta kula to podobno bestseller - mi jednak jej zapach nie do końca podszedł - pod koniec moczenia się w wannie męczył mnie. Nie jestem, jak już o tym wcześniej pisałam, fanką kąpieli, ale ogólnie po długim dniu poza domem byłam rozczulona pomysłem Mężatego :)
Porządków wiosennych w szafie nie zrobiłam bo straciłam wenę ale staram się nieco na siłę podtrzymywać w wiosennym nastroju. Wszak na pewno za chwilę odetchniemy cieplejszym powietrzem

poniedziałek, 4 marca 2013

Budzę się

Styczeń i luty są dla mnie nieco "martwymi" miesiącami. Do wiosny jest za daleko by wypatrywać jej jakichkolwiek oznak i czuję się wtedy zawieszona w próżni. Do Świąt jakoś tę zimę jeszcze znoszę - atmosfera jest cieplejsza, pewnie dlatego. Późniejsze miesiące zimowe mam wrażenie, że przeczekuję. Słońca jest jak na lekarstwo, każdy jaśniejszy dzień chłonę jak gąbka, jestem też wtedy bardziej ...wydajna ;). Reszta zlewa się w jedną szarą masę przez którą przesuwam się jak cień.
 Z domu, gdy nie mam spraw do załatwienia, wychodzić mi się nie chce wcale, a wracam do niego z uczuciem ulgi - rozglądam się po powrocie z rozkoszą :) 
Ale to już za nami. Marzec się rozpoczął i mimo, że jest zimno to nikt mi nie wmówi, że słońce nie jest wiosenne! Mimo, że jest zimno to mi jest cieplej - tak w środku!
Mam teraz ochotę na porządki w szafach, szafkach i szufladach. Kuchnia już za mną - teraz czas na przegląd ciuchów :)
Poza tym rozglądam się za nowymi doniczkami, bo będę przesadzać kwiatki i siać zioła. Już posiałam rzeżuchę, i kupiłam w jakimś supermarkecie całkiem zielonego Narcyza, z którego wszyscy się śmiali, że to szczypior a nie kwiatek. A wczoraj u tego mojego szczypioru pojawił się śliczny pączek :) O!
Budzę się ze snu zimowego. Zdecydowanie! Mam mnóstwo zapału i energii do rzeczy, które szły mi jak po grudzie w "martwych" miesiącach. Robota pali się w rękach, wszystko łatwiej i przyjemniej przychodzi... Wam też? :)
 Rzeżucha i plany ziołowe.
 "Szczypior".
 
 Robione przez szybę busa.
Przez jeszcze ;) brudne okno. Ach to słonko!