niedziela, 27 stycznia 2013

Żubry, sarny i zajączki!

Brat Mężatego sprzedał nam namiar na stronkę gdzie można pooglądać online widok z nakierowanej na jedną z polan Puszczy Białowieskiej kamery. (klik)
Ostrzegam, że może być wciągające - nim się obejrzymy może minąć z pół godziny jak gapimy się jak żubr je! Wczoraj koło północy podobno było kilknaście saren :) Póki co widziałam tylko żubry. Teraz "poluję" na zająca ;) Wszak jestem wnuczka myśliwego - jak o tym pomyślę od razu przypomina mi się jak dziadek ubarwiał opowieści z polowań :) Dla przykładu - mówił, że trafił na stado 6 saren a babcia pokazywała za jego palcami, że na trzy ;) W końcu godził się na cztery :D
P.S. Jak pisałam tego posta przyszły cztery żubry!

środa, 23 stycznia 2013

Duży pokój

Zakładając tego bloga myślałam, że będzie to taka próba ogarnięcia tego, co mnie w danym okresie czasu interesuje, tego co mi w duchu gra, mojej zmienności, szukania nie wiadomo czego - takie moje życie od mydła do powidła ;) bo tak właśnie je często odbieram. Kosmetyki się pojawiają, małe wycinki dnia codziennego także, czasem coś dla podniebienia, czasem coś dla oka ale nie ma mojego mieszkania tak, jak chciałam na początku, żeby było. Chciałam dzielić się tym, jak się zmienia, co w nim kombinuję, miała to być też dodatkowa motywacja do tworzenia rzeczy do niego na własną rękę. I jakoś od tego odeszłam, ale chcę wrócić :) W zasadzie zmiany posuwają się powoli, czasem bardzo subtelnie, mam pomysłów bez liku ale nie zawsze można wszystko szybko zrealizować czy mieć od razu to co bym chciała. I dobrze - bo jak już pojawia się to, co umyśliłam sobie od dawien dawna, radość jest jeszcze większa :) 
Duży pokój zmienił się od września 2011 pewnie dla wielu osób nieznacznie, dla mnie to spora zmiana i zdecydowanie teraz wygodniej jest ze stołem po drugiej stronie wnęki! Dopóki nie dokupiliśmy stołków barowych do wyspyw kuchni,  jedliśmy właśnie tutaj - gdzie indziej nie było opcji :)
Lubię nasz duży pokój choć mam jeszcze kilka pomysłów do zrealizowania ale bez przesady - podoba mi się, że nie jest przeładowany meblami i przedmiotami, szybko go można posprzątać. Jest moją oazą spokoju :)



P.S. Fotel "muszelka" jest po dziadkach. Mam takie dwa, chcę im zmienić obicia bo są absolutnie fantastycznie wygodne i ich design mi się okrutnie podoba. Tylko nie wiem gdzie będą docelowo stały toteż koncepcja na kolor obicia ciągle się zmienia. Czasem mam ochotę na szarość bo taką bazę lubię i mam wszędzie, i wydaje się być uniwersalna, ale mam też ochotę na plamę koloru :) Zobaczymy co z tego w końcu wyniknie ;)

poniedziałek, 21 stycznia 2013

Kosmetyczne ODKRYCIA 2012 roku

Zbierałam się do posta z ulubieńcami kosmetycznymi i zbierałam. Stwierdziłam nawet, że najlepiej byłoby z niego zrezygnować bo są od tego bardziej urodowe blogi ale skoro słowo się rzekło to oto jest :)
Sporo kosmetyków w ubiegłym roku mi się sprawdziło. Można powiedzieć, że mało który był tak zupełnie do niczego. Wiele było po prostu dobrych i przyzwoitych, do wielu wrócę i nie tak mało możnaby nazwać ulubieńcami. Natomiast takich absolutnych perełek, o których myślę od razu, że to było super ODKRYCIE jest już zdecydowanie mniej i na nich się skupię w tej notce.
Ziołowa farba do koloryzacji włosów Khadi - Naturalna Henna Ciemny Brąz. 
Zdecydowanie trudniej ją rozprowadzić niż zwykłą farbę - jest tempa i osobiście potrzebuję pomocy drugiej osoby. Uciążliwe może być dla wielu dość długie trzymanie na włosach, utrzymywanie odpowiedniej temperatury mazi podczas nakładania, to że łazienka może być później zielona ;) Włosy także silnie "pachną" mokrym sianem do drugiego/trzeciego mycia ale te niedogodności to dla mnie nic bo gra jest warta świeczki. Schodzi się z pół dnia z tą zabawą w malowanie ale warto! Zawsze po farbowaniu moja skóra głowy była podrażniona. ZAWSZE! I dochodziła do siebie do 2 tygodni - swędziała, czasem piekła, bywały drobne krostki i zdecydowanie nasilało się przetłuszczanie. A z Khadi tego nie ma :) Skóra głowy nietknięta, ładny lśniący kolor, zaraz po farbowaniu mam wrażenie jakby włosy były grubsze. Za pierwszym razem kolor szybko się wypłukał ale nie zniechęcałam się bo słyszałam, że tak może być. I rzeczywiście potem już było w tej kwestii o niebo lepiej. Pewnie również dlatego, że wyrabia sobie człowiek technikę i dochodzi do wprawy z tą całą imprezą ;) a przede wszystkim z temperaturą - to według mnie najbardziej kłopotliwe. O farbie Khadi mogę jeszcze powiedzieć, że ładniej się wypłukuje jak farby chemiczne - tak, że odrost jest mniej widoczny. Mam wrażenie, że wszystko w tej farbie, począwszy od składu, jest bardziej naturalne i subtelne - efekt, wypłukiwanie, kolor. Na chwile obecną nie wyobrażam sobie, żebym mogła wrócić do farb z drogerii. I nawet nie szukam innych produktów w tej kategorii - nic mnie nie interesuje :) Do malowania włosów nie potrzebuje niczego innego!
Batiste suchy szampon. 
Jeśli kogoś w ogóle interesują tego typu produkty to pewnie go zna. Zdecydowanie mi pomógł przy przestawianiu moich włosów na rzadsze mycie. Miałam kilka zapachów (najczęściej kultowy tropikalny) ale w zasadzie to bez znaczenia. Działanie jest najlepsze ze wszystkich suchych szamponów jakie próbowałam. To nie jest oczywiście produkt, który użyjemy na totalne kluchy i stanie się cud, ale na prawdę pomaga takim nieco nieświeżym włosom. Takim na przykład, które rano są jako takie ale wiemy, że za kilka godzin będą już wyglądać zupełnie nieciekawie. Ale to akurat jest w nim jak w każdym suchym szamponie :) To co jest inne niż w innych to brak efektu przyprószenia, którego nie można się pozbyć. Ciągle do niego wracam bo lubię mieć tego typu produkt w szafce choć przyznaję, że zdarzają mi się skoki w bok gdy zobaczę coś w drogerii czego jeszcze nie znam. Zawsze jednak wracam do niego z podkulonym ogonem :)
Alverde - Masło do ciała wanilia i mandarynka. 
Produkt z dobrym składem, który ładnie nawilża, stosunkowo niedrogi nawet jak się zamawia przez internet, do tego cudny zapach - czego chcieć więcej? :) Szkoda, że to była limitowanka, używało mi się go z dziką przyjemnością i micha mi się niemal uśmiecha jak o nim pomyślę. Wypróbowałam już inne masło z tej firmy i też jest zachwyt ale to drugie nie łapie się na ubiegły rok ;) Na pewno będę testować wszystkie wersje zapachowe po kolei :)
Wcierka bursztynowa Jantar
Trzeba przelać do buteleczki z atomizerem, inaczej trudno się aplikuje. Ciężko mi było ją dopaść mimo, że rozglądałam się za nią dość długo. W końcu trafiłam na nią przypadkiem, jak to zwykle bywa ;) Nie obciąża włosów a to baaardzo ważne przy produkcie nakładanym na skalp! Nie podrażnia go też a jednoczesne na prawdę stymuluje porost włosów. Nie miałam po kuracji nowych malutkich włosków ale ogólny porost włosów był zdumiewający. Nie mierzyłam a żałuję. Ale wiem, że rosły dużo szybciej niż zwykle gdyż na początku kuracji obcięłam włosy ze trzy centymetry i nim się obejrzałam włosy miałam takiej samej długości jak przed ścięciem. Minął może miesiąc... Między wiosna a latem planuję powtórzyć kurację.

Mydło peelingujące Alepp
Śmierdzi okropnie! Gdy używam oddycham przez usta... :) Konsystencja też dziwna bo to taka gluto-guma. Natomiast efekt na skórze wynagradza ten smród bo jest to coś niezwykłego! Twarz jest tak gładka, że po pierwszej aplikacji nie mogłam uwierzyć. Przy zmywaniu skóra pod palcami jest jakby skrzypiąca tak oczyszczona a jednocześnie nie przesuszona i nic a nic nie podrażniona. Chyba, że produkt dostanie się do oczu - wtedy szczypie bardzo i oczy czerwone jak u królika gwarantowane :) Mydełko jest niesamowicie wydajne, używam gdzieś od jesieni i jeszcze daleko do wykończenia słoiczka. Rewelacyjny produkt, obłęd w kropki! 

I to by było na tyle - moje top 5 :)
Pozdrawiam ciepło!

niedziela, 20 stycznia 2013

Mix ostatnich dni

Kocyk i książka, notes i pisadła jako moje ulubione zestawy na zimowe popołudnia. Przynajmniej te co miały miejsce dotychczas  w styczniu. I oczywiście komputer i YT...

Odrobina wiosny tej zimy :) Tyle radości za 2,5zł /sztuka. Mama jednak czasem wie jak błyskawicznie wywołać uśmiech.
Wybraliśmy się do kina na Hobbita. Mężatemu średnio się podobało i wcale nie chciał ze mną na to iść ale wynika to raczej z tego, że to nie jego tematyka. Tak czy inaczej trzeba było pilnie wykorzystać gropony to przesiedział :) Myślę, że Władca Pierścieni bardziej by mu się podobał ale raczej nie jestem w stanie go namówić aby obejrzał ;) Mi się oglądało całkiem przyjemnie choć uważam, że trzy części z jednej książeczki to zdecydowanie za dużo przeciągania... Niemniej Gollum był boski, spodobał mi się Thorin (choć moje serce należy do Legolasa) i na pewno zaznajomię się z pozostałymi częściami.
A Poradnik Pozytywnego Myślenia chętnie bym obejrzała - niech moc zwiastunów będzie z nami ;)
Gołąbki tupały mi po parapecie - teraz jak piszę biedaczki moje przytulają się na gałęziach kasztana.

sobota, 12 stycznia 2013

Kosmetycznie - Włosy i skóra głowy 1

Miało być teraz podsumowanie kosmetyczne ubiegłego roku ale będą włosy. A w zasadzie nowy plan jaki mam zamiar wdrożyć w życie aby im i mojej wybrednej skórze głowy trochę ulżyć i pomóc.
W zasadzie ciągle coś kombinuję i obmyślam z moimi włosami. I nie chodzi mi tu o produkty do stylizacji czy tworzenie wymyślnych fryzur a właśnie o pielęgnację. Z listy rzeczy do wypróbowania to chyba kategoria "włosy" jest najdłuższa i zawsze jak mi się coś kończy to mam największy dylemat co kupić dalej bo tyle rzeczy mnie kusi, że hoho :)
Kieruję się zasadą, że co za dużo to niezdrowo. Różnie to bywa u innych, moje włosy natomiast nie lubią dużej ilości produktów bo są cienkie i łatwo je obciążyć. Ponoć wcale nie mam ich tak mało, przynajmniej tak mi kiedyś powiedziała fryzjerka, ale sama nie wiem - spektakularne nie są, nic specjalnego. Są puszące się i dość suche nawet jak są w dobrej formie - taki urok mojego włosa i już, mają dobre i złe dni. To się nazywa dużą porowatością...? I chyba największy problem - wrażliwa skóra głowy :( Przynajmniej to ona najwięcej kłopotu mi sprawia. W związku z tym staram się nie wprowadzać zbyt wielu nowych kosmetyków na raz żeby niemal od razu wiedzieć co jej nie służy i co ją ewentualnie podrażniło.
Wrażliwość mojej skóry głowy objawia się tym, że jeśli jej coś nie pasuje zaczyna swędzieć i jeszcze bardziej się przetłuszczać. To, że nie mogę używać 80% popularnych szamponów drogeryjnych wiem od dobrych 10lat :) długo zanim odkryłam YT i blogi włosomaniaczek (wierna jestem anwen). Już będąc w L.O. i na początku studiów kupowałam szampony zazwyczaj w aptece albo jakieś najprostsze i nie reklamowane. Oczywiście raz na jakiś czas dawałam się skusić na jakiś Nivea, Timotey, Biosilk czy inny Fructis ale po kilku użyciach uciekałam od nich z krzykiem. Całe liceum i studia myłam włosy codziennie i teraz, z perspektywy czasu wiem, że gdy zaczynałam to robić wcale nie było takiej potrzeby :( Od 2-3 lat myję włosy co drugi dzień. Próbowałam i wcześniej robić do tego podejścia ale szybko się zniechęcałam. Szkoda, że wcześniej nie wiedziałam tyle ile wiem teraz z blogów i YT. Pewnie byłoby łatwiej. Genialny post Aliny zainspirował mnie to tego tu mojego obecnego. A stało się tak dlatego, że znów nasiliło mi się przetłuszczanie. Zimą zwykle bywa gorzej i trudniej w tej kwestii - kaloryfery i mróz sieją spustoszenie nie tylko na skórze ciała i twarzy. Gdybym codziennie musiała teraz chodzić do pracy, pewnie prawie codziennie musiałabym myć i kłaki. Tak więc jestem totalnie za wypróbowaniem kilku propozycji przedstawionych przez Alinę, zwłaszcza płukanek. Będę dawała znać jakie są rezultaty i co dało najlepsze efekty.
Do dzieła :)
Moja pielęgnacja od dziś będzie wyglądała następująco:
- Jak widać mam dwa szampony i dwie odżywki, jedną maskę, serum na końcówki i kiepski suchy szampon. Nie mogę się doczekać kiedy go skończę i zamówię znów Batiste.
- Ocet jabłkowy do wykonywania płukanki - 2 szklanki chłodnej wody + 2-4 łyżki octu jabłkowego.
Ta płukanka idzie na pierwszy ogień do wypróbowania bo mi zalega wielka butla octu w kuchni, potem sprawdzę masło JOJOBA, a jeszcze potem piankę przeciwko wypadaniu do wcierania w skórę głowy

- Garnier Ultra Doux  - Odżywka awokado i karite - nowość u mnie. Resztę kosmetyków albo kontynuuje, albo jak szampon Alterra kupiłam ponownie po przerwie.
- Przy okazji przygotowywania peelingu kawowego  na ciało zmajstruje sobie też na skórę głowy - czyli dodam odrobinę kawy do szamponu... ciekawe... hmmm
Raport będzie co jakiś czas jak będę w stanie już ocenić co działa a co nie. Pierwszy na pewno nie wcześniej niż za miesiąc.

sobota, 5 stycznia 2013

Mix ostatnich dni

Porządki w kolorówce - sprawdzanie terminów ważności itp.
Latarenka od Mężatego :) Marzy mi się jeszcze jedna duuuża
Poświąteczne lenistwo z książkami :) Obok, przy biurku Mężaty - wreszcie więcej go było w domu.
Spokojne wkroczenie w Nowy Rok i równie spokojne mycie pędzli :)
Zaraz po Nowym Roku zawitał do nas ksiądz i zaraz potem chciałam rozebrać choinkę ale Mężaty uparł się, żeby zostawić ją do połowy stycznia. Długo mnie przekonywać nie trzeba było - gdy na dworze tak buro i nijak, zapalone lampki sprawiają, że jest przyjemniej na sercu.
Początek trzymiesięcznej kuracji Biotebalem - oby wspomógł moje kłaki bo znów mnie martwi ich wypadanie :( Byle do wiosny!

wtorek, 1 stycznia 2013

Denko 2012

Gdy patrzę na to wszystko wierzyć mi się nie chce, że tyle zużyłam! Szok. Oczywiście nie sama, bo są tu też kosmetyki Mężatego i używane w domu wspólnie ale to na prawdę niewielki ułamek. Wydawało mi się, że obserwując ten rok, opakowań będzie z każdym miesiącem coraz mniej aż dojdę do poziomu, który będzie mniej więcej się utrzymywać... I zdecydowanie nie będzie to poziom widoczny na fotkach poniżej ;) Dochodzę do wniosku, że z kosmetykami jest tak, że zużywamy więcej niż nam się wydaje. Mężaty jak to zobaczył powiedział: "Tyle w siebie wcierałaś??!!". A chwilę potem: " Weź to wszystko podlicz :)". Ale nie, nie zrobię tego...
Planuję jeszcze posta z ulubieńcami kosmetycznymi minionego roku - wybiorę i opiszę perełki z tej stery :) A tych na pewno już nie będzie tak wiele.
Szok, jeszcze raz szok :)