środa, 26 grudnia 2012

Po Świętach

Jest już wieczór drugiego dnia Świąt. Jutro Mężaty idzie do pracy, a mnie trochę smutno, że znów zostaję sama w domu a trochę się cieszę, że już koniec bo strasznie męczące to jedzenie... ;)
W perspektywie Sylwester - kilka rzeczy można podsumować, jeśli ktoś lubi, lub coś postanowić ;) Osobiście nie jestem fanką postanowień noworocznych choć tak ogólnie raz na jakiś czas postanawiam sobie pewne rzeczy :) Mam wrażenie, że postanowienia "nienoworoczne" maja większą moc - przynajmniej u mnie tak to działa. A jak jest u Was??




niedziela, 23 grudnia 2012

Przedświeczne pichcenie

Już chyba 3 rok z rzędu obiecuję sobie własnoręcznie zrobione dekoracje świąteczne. W ubiegłym na prawdę nie miałam na nie czasu ale w tym owszem - miałam ale wyszło, że nie wyszło :( Okres przedświąteczny skurczył mi się w magiczny sposób, czas przyspieszył - jutro już Wigilia, szok.
Żałuję też, że w tym roku nie mogę obdarować osób, które obdarować bym chciała i to takimi upominkami jakie bym chciała. Ale to akurat nie jest najważniejsze, prawda??
Święta spędzimy poza domem - każdy dzień gdzie indziej. Trochę z moją, trochę z Mężatą rodziną.
W moim przydziale obowiązków są jak zwykle placki. Lubię piec i chyba nieźle mi to wychodzi - przeważnie ;)  Za oknem zimno, w kuchni ciepło, w radiu świąteczne piosenki - miło. Gdyby jeszcze Mężaty mniej za skórę zachodził i bardziej współpracował ze mną a mniej ze swoją komórką ;) No ale narzekać tak zupełnie na niego byłoby grzechem. W końcu zamknął się w drugim pokoju i pakuje dla mnie prezent :)
Dziś dokańczam pieczenie, jutro w planach paszteciki i sałatka i ruszamy w świat :)
Chodzicie na Pasterkę ?? Osobiście planuje się wybrać ale to zawsze wielka niewiadoma czy dotrwam ;) Też macie kryzys koło 23.00?? ;)











wtorek, 4 grudnia 2012

Drzewa w bajkowym wydaniu

Siedząc wczoraj wieczorem przed komputerem specjalnie nie zapalałam światła i nie zasłaniałam rolet. Coraz to mogłam wyjrzeć za okno na pięknie ośnieżone drzewa. Szczerze nie lubię zimy. Jedynie takie widoki są mi w stanie ją trochę umilić. Taki ośnieżony świat jest dla mnie najbardziej magiczny wieczorem. Wydaje mi się wtedy, że to wyjątkowa sceneria do filmu. Strasznie się wczoraj rozmarzyłam przez te bajkowe drzewa za oknem. W końcu z przed kompa przeniosłam się koło parapetu i gapiłam się tak i gapiłam i marzyłam. Macie tak czasem? :)
Dziś też sobie coraz to zawieszam oko na zaśnieżonych gałęziach - w ciągu dnia też miło popatrzeć, choć to nie to samo co wieczorem.
P.S. Szkoda mi moich gołąbków za oknem


środa, 21 listopada 2012

Powrót do formy - etap 1

Postanowiłam, że będzie seria tego typu postów. Myślę, że dobrze podziałają na moją motywację. Ruch bardzo dobrze mi robi - na całokształt samopoczucia, niestety wypadłam z rytmu i ubiegły rok był jedynie zlepkiem zrywów a nie regularnych ćwiczeń. Bardzo mnie to denerwuje i powoduje złość na siebie samą - co z moją regularnością!? Przecież ja uwielbiałam tą swoja sprawność i systematyczność i byłam z niej dumna! I ostatnio mnie olśniło - wiedząc, że potrafię sporo z siebie dać uznaję jedynie mocniejsze treningi a tych mniejszych, lżejszych, przejściowych nie cenię. I to jest błąd mój największy bo ja teraz kondycji, i w ogóle formy, nie mam a chciałabym od razu wyciskać z siebie tyle ile dawniej. Dlatego postanowiłam podejść do sprawy z pokorą - skoro zapuściłam się i chcę to zmienić to nie będę od razu wymagać od siebie wszystkiego tego co dawniej było normalne i oczywiste. Dojdę do tego stopniowo. Ostatnie miesiące pokazały mi, że zrywy się nie sprawdziły (podejścia do P90X itp.), dawałam rade przez jakiś czas a potem byłam po prostu przemęczona i zniechęcona. Wiele osób jest w stanie to przetrwać i ukłony im za to ale ja zacznę inaczej. Nie będę sobie pobłażać i odpuszczać, o nie, ale zacznę pokorniej i będę przeć do przodu.
Wczoraj zrobiłam około25 minutowy zestaw "dywanowy" i 25minutową sesję na orbitreku. Plecy były mokre. Pociągnę taki zestaw do końca tygodnia, może nawet miesiąca. Potem zwiększę intensywność :) Do napisania.




wtorek, 20 listopada 2012

Od mydła do powidła

Na dworze jest ciemno i nijak. Po wstaniu ciężko mi się rozruszać i wejść na jako takie obroty. Lista rzeczy do zrobienia od ubiegłego tygodnia rośnie a ja taka jakaś jestem nijaka, bez energii i ciągle boli mnie głowa... A przecież jestem z osób, które głowa boli "raz na ruski rok"!
Żeby nie dać się ględzeniu i  nie poddawać się temu przygnębiającemu nastrojowi i braku słonka staram się kierować swoje myśli na miłe rzeczy, które mnie czekają. Jutro na przykład przyjeżdża nasza nowa kanapa/wersalka. Zamówiliśmy ją już daaawno. Okres oczekiwania miał być 4-6tygodni. W siódmym zaczęłam się już niecierpliwić :) Ale jutro już będzie. Nareszcie bo zdążyłam zapomnieć jak wygląda ;) Wreszcie będziemy mogli przenocować kogoś u nas bez większych ceregieli i pewnie bardziej się wezmę za urządzanie małego pokoiku. Bez jakiś szaleństw zakupowych, bardziej myślę o rzeczach, które chcę zrobić sama typu nowe poduchy, firanki... I wreszcie będę miała więcej miejsca w szafie bo wyjmę z niej pościel, która trafi do pojemnika w nowej kanapie :D Strasznie się z tego cieszę - miejsca w szafie nigdy za wiele ;)
Co do ubiegłego posta jestem bardzo zadowolona. Szamponów i odżywek mam teraz taki zapas, że przynajmniej pół roku nie będę nic kupować. Jeszcze nie zaczęłam testowania bo ja mam tak, ze zanim zacznę coś nowego muszę wykończyć produkty używane poprzednio - słynne youtubowe denko :) Za to zaczęłam testować w tym tygodniu mydełka. Zdążył też gościć na moich paznokciach jeden z lakierów p2.
Zaczyna mnie nachodzić na ozdoby świąteczne. Takie własnoręcznie robione rzeczy i kompozycje. Dziś wybieram się do pasmanterii po rzeczy do naszyjnika jaki również naszło mnie zrobić, to może coś wypatrzę i na bożonarodzeniowe robótki ręczne :)

Zaczyna mnie również nachodzić na odchudzanie. Moje ciało na prawdę tego potrzebuje. Siedzenie w domu mi zdecydowanie nie służy :( I w tej kwestii i w ogóle. Rozbrykałam się ze słodyczami i mało się ruszam. I na dworze spędzam zbyt mało czasu co mówiąc mam zamiar właśnie nadrobić - kończę herbatę i idę na spacer :)


czwartek, 8 listopada 2012

Najlepszy Mężaty!

Mężaty pojechał w delegację do Niemiec. Nie prosiłam go o żadne kosmetyki bo nawet mi nie przyszło to do głowy! Mi - w pewnym sensie maniaczki kosmetycznej. Może nie takiej totalnej maniaczki ale zdecydowanie odbiegam od normy ;) Nie przyszło do głowy?! Chyba rzeczywiście spadek nastroju wyłączył mi pewne zwoje w mózgu ;) I mój najukochańszy Mężaty na świecie dzwoni do mnie i pyta czy czegoś mi nie kupić bo przecież tu na pewno są rzeczy u nas niedostępne a co chciałabym wypróbować! Ależ mnie ujął za serce - tak sam z siebie pomyślał o mnie i wziął na siebie ten okrutny dla mężczyzn trud zakupów ;)  Zrobiłam mu listę produktów Alverde - linki ze zdjęciami wysłałam na pocztę. Pamiętał też, że jak byliśmy w ubiegłym roku razem w Niemczech to napadłam na sklep Lusha i bardzo byłam tam podjarana ;) Powiedziałam, że Lusha raczej odpuścimy i żeby nie wydawał kasy i wystarczy Alverde - jest niedrogie a i tak miałam za jakiś czas zamawiać przez internet. Ale poprosił co ewentualnie bym chciała i z Lusha. Napisałam kilka przykładowych rzeczy wraz z cenami znalezionymi w sieci. I mój najukochańszy Mężaty wypruty z sił po całym dniu, przysyła mi dziś takie oto zdjęcie:





































Chyba go zaściskam i zacałuję jak wróci! :)
To sie może wydawać komuś takie nic ale ja wiem jaki to musiał byc dla niego wysiłek i trud szukać kosmetyków... I jedno najbardziej interesujące - słabo widać ale już widzę, że kolory lakierów do paznokci są takie moje :) Jak on to zrobił skoro ma problemy z rozróżnianiem kolorów?;)

poniedziałek, 5 listopada 2012

Spadek formy

Dopadło mnie solidne przygnębienie. Coraz częściej łapię się na tym, że ogarnia mnie otępienie i złość. Na dodatek jestem okrutnie rozżalona. Czasem wydaje mi się, że zmierzam donikąd... Najkrócej określiłabym to jako spadek motywacji, tej wszelakiej. 
Pomyślałam, że dobrze zrobi mi plan. Jakiś. Siadłam sobie w kuchni z kartką, długopisem, stworzyłam przyjazna atmosferę i próbowałam coś zaplanować. Podobno aby uspokoić sumienie najlepiej jest stworzyć plan. Summa summarum mam kilka założeń choć planem to bym tego nie nazwała wcale. Ot kilka kroków co muszę zrobić do przodu. To bardzo małe kroki. Spróbuję rozbujać ten swój wózeczek i może jak zacznie się jakkolwiek toczyć to i odpowiednia ścieżka się w końcu pojawi.
Post dziś tak filozoficznie i z lekka na około. Bywa i tak - na około i nie po drodze. W polu. Szczerym, gołym i smutnym. I szczerze powiedziawszy jesieni nic do tego. To nie przesilenie.


środa, 24 października 2012

Mix ostatnich dni

Dziś coś na szybko. Głównie kilka nowości w moim domu ale i książka, która czytam i znów gość na parapecie - za każdym razem mnie rozwala gdy tak zagląda do pokoju ;)








piątek, 12 października 2012

Kosmetycznie - Pielęgnacja jesienno zimowa

Powoli zmieniam kosmetyki na bardziej adekwatne do pory roku. Wykańczam te, których używałam w lecie i zastępuję bardziej treściwymi i ochronnymi. Sezon grzewczy niedługo ruszy pełną parą, na dworze będzie coraz zimniej, to ciężki czas dla skóry. O buzię dbam raczej sumiennie, czasem trochę rozleniwię się jedynie w robieniu maseczek. Z twarzą nie mam większych problemów i w ubiegłorocznym sezonie było raczej ok, za to miałam fazę, że nieco odpuściłam ciałku, byłam mało regularna w używaniu balsamów i rezultat był taki, że ściągniętej i napiętej skóry nie mogłam długo doprowadzić do ładu nawet jak się już opamiętałam.
Do twarzy postawiłam na Iwostin. Lubię tę markę, podobnie jak Pharmaceris, której z kolei używałam w lecie i której kosmetyki właśnie mi się powykańczały.

Na wieczór jest krem lipidowy a na dzień redukujący zaczerwienienia. Pierwszy powinien ładnie koić i odżywiać a drugi ma filtr co zawsze jest plusem, poza tym dobrze sprawdza się pod makijaż i trochę na pewno pomoże  na zaczerwienia ponieważ gdy temperatury zaczynają skakać i raz jestem na zimnie, raz w cieple, moja skóra zaczyna wariować i na policzki wychodzi mi często niemiły i długo utrzymujący się rumień. W zasadzie już mi się to zaczęło, dlatego pobiegłam do apteki po ten krem. Jak widać na fotkach dostałam trochę różnych próbek do przetestowania co jest miłe i zachęcające do apteki a wcale nie takie oczywiste! I co najważniejsze farmaceuci w tej aptece są przemili, a ostatnio już zaczynałam wątpić, że jest to możliwe... 


A - do kremu lipidowego był gratis żel do mycia - firma wypuściła takie pudełeczka na zimę. Myślę, że warto się rozejrzeć w swojej aptece.
Przy większych mrozach i dłuższym przebywaniu na dworze myślę że dobrym rozwiązaniem będzie tani i sprawdzony w ubiegłym roku Flos Lek zimowy. Ale o nim jeszcze mam czas pomyśleć.
Od Mamy dostałam maseczkę oliwkową z Avonu. Pamiętam, że kiedyś kiedyś byłam z niej zadowolona, myślę, że w chłodniejsze dni sprawdzi się idealnie. I mam wreszcie słynne kapsułki rybki :) Bardzo długo się na nie zasadzałam ale w aptekach stacjonarnych nie mogłam dostać. W końcu zamówiłam w aptece internetowej. Jeszcze nie testowałam :) Ciekawe czy mi też będą śmierdzieć mokrym psem ;) Z resztą to sprawa drugorzędna, grunt, żeby skóra była happy :P
Do ciała najbardziej lubię masełka :) Nie przepadam za lotionami i lejącymi balsamami. W tym momencie czekają na mnie masełka z The Body Shop - wymieniłam się na nie na szafie.pl jeszcze w lecie. Jedno - borówkowe zużyłam od razu ale na lato było za bardzo treściwe. I miało zbyt intensywny i niestety chemiczny zapach. To owocowe tu raczej też mi nie specjalnie pasi pod tym względem ale zużyję i po prostu więcej nie kupię. Nie odpowiada mi, że pachnę jak sztuczna landryna, choć nawilża na prawdę imponująco.
Tak wygląda moja planowana i zaczęta już pielęgnacja na chłodniejsze dni. A Wy macie jakieś sprawdzone kosmetyki na obecny sezon??

Gazety

Niedawno robiłam porządki w gazetach wnętrzarskich. Regularnie kupuję te tańsze. Od czasu do czasu skusze się na jakąś bardziej "wypasioną", ale w zasadzie nie jest to gwarancja, że znajdę wtedy coś bardziej inspirującego. 
Siadłam z nożyczkami, kupką czasopism i szukałam co warto zachować. Lubię czasem spędzić tak całe popołudnie, postymulować moją wyobraźnię i planować co w swoim mieszkaniu jeszcze zmienię czy dodam :) Myślę, że to świetne zajęcie na jesienne lub zimowe dni. Niedługo chcę zrobić posiedzenie na zrobienie albumu lub czegoś w tym stylu. Żeby mieć te wszystkie inspirujące rzeczy bardziej uporządkowane, łatwiejsze do przeglądania, a nie w formie fruwających karteluszek. Tylko waham się jeszcze czy iść w stronę segregatora i koszulek czy klejonego albumu-zeszytu.