wtorek, 31 stycznia 2012

Kosmetycznie - denko-styczeń

Bardzo lubię filmiki o tej nazwie na YT :) Bardzo też lubię 'ulubieńców', można dzięki nim wyhaczyć coś na prawdę fajnego. 
Z wykończonych w styczniu kosmetyków nie wrócę do kremu do stóp z Neutrogeny i kremu do twarzy. Niby były to kosmetyki ok ale jednak to nie było do końca to. Krem do twarzy mam wrażenie ściągał moją skórę... a do stóp był tak wydajny, że zwariować można było :) Bardziej byłam kiedyś zadowolona z kremu do dłoni tej firmy. Żel pod prysznic Luksja był  bardzo przyjemny, uwielbiam zapachy tych żeli. Pewnie jeszcze się kiedyś skuszę się jak będą w promocji w Biedronce, aczkolwiek staram się od jakiegoś czasu wybierać bardziej naturalne kosmetyki bo mniej wysuszają skórę. Krem do depilacji Veet - krem jak krem, jak będzie w promocji 2 za cenę 1 to pewnie jeszcze kupię.
Do reszty sfotografowanych kosmetyków pewnie jeszcze wrócę. Oprócz maseczek rossmanowskich - okazały się podrażniać moja cerę. Za to te Ziaji wprost uwielbiam :)





niedziela, 15 stycznia 2012

Panna naleśnik

Plany obiadowe były inne. W ostatniej chwili zmieniłam zdanie, jako, że w lodówce zalegał ser, który trzeba było już zjeść.
Pseudomin Panna Naleśnik otrzymałam od Mamy. Od dziecka kochałam naleśniki :) Mimo, że niektóre smaki mi się pozmieniały, naleśniki nadal uwielbiam tak samo. Mężaty zawsze się cieszy jak ja smażę. Po wysłaniu mu mmsa co robię do jedzenia, wracał do domu jak na skrzydłach :)
Dawniej nie miałam z tym problemu i mogłam podkradać mamie z talerza świeżo usmażone naleśniki, na wyścigi z tatą, nie specjalnie hamując się z ilością. Na chwilę obecną wyglądam już też trochę jak Panna Naleśnik. Zbieram w sobie siły i motywację na akcję zrzucania sadełka. Staram się jeść zdrowo, dokonywać mądrzejszych wyborów żywieniowych i tak dalej ale wielki bój spalania jeszcze się nie zaczął... :)


Weekend 2 tygodnia 2012

Jak Wam mija weekend??
Osobiście cały spędziłam w domu bo się przeziębiłam. Piątek i sobotę do wieczora byłam sama bo Mężaty pojechał na wieś. Posprzątałam, ze szczególnym naciskiem na kuchnię, zrobiłam wielkie pranie i wygrzewałam się coby pozbyć się choróbska, które sprzedał mi właśnie Mężaty. Dziś czuję się lepiej aczkolwiek nos wygląda nieciekawie mimo sumiennego smarowania kremem :(

Teraz znów jestem sama w domu, do wieczora - zaraz wezmę się za obiad i parę zabiegów pielęgnacyjnych. Nadrobię też zaległości youtubowe, pogimnastykuję się i poczytam.
Za oknem piękna, klasyczna biała zima. W domu ciepło, gra muzyka i zaraz będzie pachnieć obiadem. Fajnie czasem po prostu posiedzieć w domu :)







środa, 4 stycznia 2012

Postanowienia "Noworoczne"

Od dobrych kilku lat moim  Postanowieniem Noworocznym jest nie posiadanie postanowień... Denerwują mnie te typowe. Nie żebym je potępiała, wręcz przeciwnie - praca nad sobą jest bardzo wskazana, tyle, że co nowy rok ma do tego? Dla mnie nic i ta cała otoczka postanowień tylko w tym okresie jakoś mi nie leży. W lutym połowa ludzi przeważnie nie pamięta już o przysięgach z północy 31 grudnia...
Osobiście postanawiam sobie rożne rzeczy przez okrągły rok, w zależności od potrzeb ;) Mam kilka rzeczy, nad którymi chciałabym popracować z początkiem stycznia - tak się jakoś złożyło, że to ten termin więc niech będzie, że są to postanowienia "noworoczne". Tak na prawdę próbuje je wdrożyć od jakiegoś czasu, tylko szło mi do tej pory lipnie ;)
Odkąd pracuję mój styl życia oczywiście się zmienił. Kiepsko mi wychodziła klimatyzacja w nowym otoczeniu, wypadłam z rytmu totalnie jeśli idzie o organizację czasu, zaczęłam żyć w chaosie ale przytulę się znów do swojego kalendarza i powinno być lepiej :)
Z rzeczy urodowo-pielęgnacyjnych - zdecydowanie i koniecznie chcę zadbać o swoje paznokcie - chcę je zdecydowanie częściej malować. Na chwilę obecną wyglądają niezbyt ładnie - w ogromnej mierze za sprawą stresu i przemęczenia, które dały im w kość w ostatnich miesiącach. Moje mocne i twarde pazurki poszły w zapomnienie i łamią się okropnie - ciągle jakiś mi się wyszczerbia lub zadziera :( Zacznę od kuracji z Nail Tekiem (już kiedyś mi bardzo pomógł) i wykończenia opakowania belissy, którą kupiłam już dawno. Prawda jest jednak taka, że najbardziej mi pomoże lepsze odżywianie i przede wszystkim praca nad swoimi nerwami. I to kolejne postanowienia - praca nad okiełznaniem stresu i większe urozmaicenie jedzenia ze zdecydowanym ograniczeniem słodyczy, które nie dają mojemu ciału nic dobrego oprócz chwilowej przyjemności a późniejszych wyrzutów sumienia i niezadowolenia z powiększających się obwodów.
Chcę wprowadzić jakieś formy relaksu i odpoczynku, które mnie trochę ukoją, inaczej sama siebie wykończę... W bardzo krótkim czasie stałam się tak przemęczona, że nie mam siły na rzeczy, które chcę robić i które uwielbiam (więcej ćwiczyć, wpadać na bloga, czytać itp), coraz częściej boli mnie żołądek, i Mężatemu obrywa się coraz częściej bez powodu... Nie chcę tak dalej. Muszę nauczyć się odpoczywać bardziej efektywnie - to wcale nie takie łatwe, gdy ma się tendencję do narzucania sobie zbyt wielu rzeczy, z których połowy potem i tak się nie ma siły zrobić, frustracja rośnie i jest coraz gorzej... To do dzieła. Jeśli ktoś mnie czyta - napiszcie swoje sposoby na stres, może się zainspiruję czymś ciekawym.