środa, 27 lutego 2013

Zielona Pani

Wczoraj słyszałam wiosnę.
Może to były omamy i jeszcze zima przymrozi albo sypnie śniegiem ale ja wole się łudzić, że to już jej koniec i bacznie się rozglądam i szukam oznak tej cieplejszej Pani w zielonej sukience ;)
I zaraz wychodząc na dwór wezmę zimowy płaszcz ale lżejszą chustkę zamiast grubaśnego komina :) Wczoraj mi nieźle przygrzał a przy dzisiejszej temperaturze i słońcu na pewno ulubiona chusta sprawdzi się lepiej.
Uważajmy jednak jeszcze na siebie - czapka jak nie na głowie, niech będzie w torebce w pogotowiu. Żal by było później leżeć w łóżku i tracić spacery z Zieloną Panią :)

Może mi się wydaje ale przysięgłabym, że ptaki inaczej świergolą :)

czwartek, 14 lutego 2013

Walantynkowo, a jak!

Od samego rana pachnie u nas słodko. Znów zajrzałam na swojego ulubionego bloga z wypiekami i wyczarowałam przeurocze drożdżówki z orzechowym nadzieniem. Gorąco zachęcam wypróbować przepis bo warto! Trochę trzeba się pobawić ale to nic trudnego, bardziej czasochłonnego bo trzeba trochę czekać aż ciasto wyrośnie.

Wstałam raniutko żeby zdążyć z niespodzianką zanim Mężaty wstanie. Ależ miło było tak zacząć dzień!



A reszta Walentynek? A nie wiem - może zrobię coś fajnego na obiad jak mnie najdzie, może wypijemy wino, może obejrzymy film. Na pewno trochę więcej razem spędzimy czasu niż na co dzień to się udaje - nawet jeśli miałoby to być tylko poleżenie razem na dywanie :)
I proszę - bez dorabiania jakiejś zbędnej filozofii do tego dnia. Przecież to nie jest coś obowiązkowego czy mega ważnego, podchodźmy do tego z przymrużeniem oka ;) To przecież pewnego rodzaju zabawa.
A to moja ulubiona zielona herbata ekspresowa. Od jakiegoś czasu nie mogłam jej znaleźć, wczoraj z rozrzewnieniem wypiłam ostatnią torebkę :( Dziś dostałam mały zapas - Mężaty gdzieś ją namierzył :)

Cytat dnia zasłyszany w radiu:
"Możesz mi szeptać co chcesz do uszka
byle by brzuszek dotykał brzuszka" :)

Miłego dnia Kochani!

czwartek, 7 lutego 2013

Tłusty Czwartek

Pączki nie są dla mnie pokusą. Nie przepadam za nimi. Zdarza mi się je zjeść ze dwa/trzy razy w roku - jak mnie WYJĄTKOWO najdzie i właśnie w Tłusty Czwartek. I te czwartkowe to baaardzo często niewypały - albo przeperfumowane albo z paskudnym nadzieniem albo po prostu niedobre. Takie, że po dwóch kęsach chce się odłożyć... masówka. Osobiście na pączka nigdy nie powiem, że jest pyszny bo to po prostu nie moje klimaty. 
Dwa lata temu po wyjątkowo paskudnym doświadczeniu pączkowym - jakby ktoś go wykapał w tanich perfumach, poważnie - powiedziałam, że więcej w Tłusty Czwartek pączka nie kupię, prędzej sama zrobię. Już miałam odpuścić w tym roku bo nie miałam ochoty się bawić ale pomyślałam o Mężatym :) Wspominałam już, że jest żarłokiem słodkiego. Wolałabym, albo raczej byłabym spokojniejsza, gdyby jadł mniej cukru bo to nic dobrego ale z jakiejś okazji lubię mu coś upiec. Na swoim ulubionym blogu z wypiekami znalazłam super łatwy i mega szybki przepis i się skusiłam. Następnym razem spróbuję popracować nad ich kształtem bo teraz paćkałam łyżką ciastem na szybko na olej i wyszły nieforemne. Ogólnie jednak musze powiedzieć, że przepis jest bardzo fajny  - pączusie są delikatne, przyjemne w smaku, nawet dla mnie, i niesamowicie proste :) Szkoda tylko, że tak trudno wywietrzyć mieszkanie po takim smażeniu...