poniedziałek, 5 listopada 2012

Spadek formy

Dopadło mnie solidne przygnębienie. Coraz częściej łapię się na tym, że ogarnia mnie otępienie i złość. Na dodatek jestem okrutnie rozżalona. Czasem wydaje mi się, że zmierzam donikąd... Najkrócej określiłabym to jako spadek motywacji, tej wszelakiej. 
Pomyślałam, że dobrze zrobi mi plan. Jakiś. Siadłam sobie w kuchni z kartką, długopisem, stworzyłam przyjazna atmosferę i próbowałam coś zaplanować. Podobno aby uspokoić sumienie najlepiej jest stworzyć plan. Summa summarum mam kilka założeń choć planem to bym tego nie nazwała wcale. Ot kilka kroków co muszę zrobić do przodu. To bardzo małe kroki. Spróbuję rozbujać ten swój wózeczek i może jak zacznie się jakkolwiek toczyć to i odpowiednia ścieżka się w końcu pojawi.
Post dziś tak filozoficznie i z lekka na około. Bywa i tak - na około i nie po drodze. W polu. Szczerym, gołym i smutnym. I szczerze powiedziawszy jesieni nic do tego. To nie przesilenie.


1 komentarz:

  1. dobrze że krok naprzód zrobiłaś!
    powodzenia życzę i uśmiechu...
    kącik przyjemny...pokaż nam więcej kątów :)

    OdpowiedzUsuń