niedziela, 15 stycznia 2012

Panna naleśnik

Plany obiadowe były inne. W ostatniej chwili zmieniłam zdanie, jako, że w lodówce zalegał ser, który trzeba było już zjeść.
Pseudomin Panna Naleśnik otrzymałam od Mamy. Od dziecka kochałam naleśniki :) Mimo, że niektóre smaki mi się pozmieniały, naleśniki nadal uwielbiam tak samo. Mężaty zawsze się cieszy jak ja smażę. Po wysłaniu mu mmsa co robię do jedzenia, wracał do domu jak na skrzydłach :)
Dawniej nie miałam z tym problemu i mogłam podkradać mamie z talerza świeżo usmażone naleśniki, na wyścigi z tatą, nie specjalnie hamując się z ilością. Na chwilę obecną wyglądam już też trochę jak Panna Naleśnik. Zbieram w sobie siły i motywację na akcję zrzucania sadełka. Staram się jeść zdrowo, dokonywać mądrzejszych wyborów żywieniowych i tak dalej ale wielki bój spalania jeszcze się nie zaczął... :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz