niedziela, 12 sierpnia 2012

Perseidy

Obserwacja spadających gwiazd zakończyła się niepowodzeniem. Niestety. Mężaty chodził nakręcony już od miesiąca nie mogąc się doczekać tego wydarzenia. Pogoda pokrzyżowała nam plany, chmury zakryły niebo, do tego bardzo się oziębiło i było nieprzyjemnie. Zaczęliśmy od grilla. Mężaty rozstawił swój statyw-samoróbkę i do wieczora miał nadzieję, że jednak się rozpogodzi (mimo, że się na to nie zanosiło). Koło pierwszej, kiedy już mieliśmy jechać do domu, udało się zobaczyć między chmurami dwie spadające gwiazdy. Jedna była dość spektakularna. Byłam tak zaskoczona, że akurat trafiła na kawalątek nieba między chmurami, że zapomniałam o życzeniu :) Drugą widzieliśmy już razem.
Następna okazja na noc spadający gwiazd w grudniu... Jako, że łatwo marznę chyba wypisze się z zabawy i poczekam jednak na  sierpień. Chociaż Mężaty już poszukuje na mapie miejsca dobrego zaciemnienia i mówi, że możemy pojechać tam samochodem. Chce mi nawet poduszkę elektryczna zabrać ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz